Rejestracja
Tutaj jesteś: Strona głównaUrodaStyl

Minimalistyczny styl życia. Co tak naprawdę oznacza?

Gdy mniej znaczy więcej

Data publikacji: 16 sierpnia 2016, 17:49
Na co dzień zalewa nas fala informacji, reklam, rzeczy i ludzi, którzy nas otaczają. Snujemy plany kolejnych zakupów, wakacji, samochodu i, mimo że tego nie zauważamy, gubimy się w tym chaosie. Są jednak osoby, które wybrały inny styl życia – minimalizm. Wyrwały się w ten sposób z niekończącego się kręgu potrzeb. Dowiedz się, czy mogą być i dla Ciebie inspiracją.

Skąd pomysł na minimalizm?

Już Sokrates przechadzając się po targu, cieszył się myślą, bez ilu rzeczy może się obyć. Kwestia posiadania, potrzeb, dóbr materialnych zastanawiała więc ludzi od dawien dawna. Dziś wszystkiego mamy w nadmiarze: jedzenia, ubrań, sprzętów, znajomych i przyjaciół, zobowiązań… można by wyliczać w nieskończoność.

To wszystko sprawia, że wpadamy w błędne koło – wciąż potrzebujemy coraz więcej przedmiotów, większych domów, pracujemy, by je mieć, a potem, żeby je utrzymać i mieć jeszcze więcej. Jedynym celem zdaje się być posiadanie. Są jednak ludzie, którym nie daje to szczęścia ani spokoju, wręcz przeciwnie. Stąd refleksja i droga, by mieć mniej – oto minimalizm.

Jak zacząć?

Przede wszystkim każdy zakup zaczynaj od pytania: Czy naprawdę tego potrzebuję? Wykreśl ze swojego słownika: Przyda się. Zrób w domu porządki, wyrzuć niepotrzebne rzeczy, rozdaj je lub po prostu sprzedaj. Robiąc to, z pewnością wielokrotnie zwątpisz, będziesz chciał zachować, bo przecież przyda się, podczas gdy na co dzień nawet nie wiesz, gdzie dany przedmiot jest. Pozbądź się nadmiaru ubrań. Niektórzy idą krok dalej: mają w szafie wyłącznie kilka takich samych par spodni i koszulek oraz jedną parę butów.

Zrób też porządek w swoich relacjach. Pewnie masz znajomych, za którymi nie przepadasz, ale zapraszasz ich na kawę, bo tak wypada. Po prostu przestań to robić.

Co mi to da?

Z czasem, gdy zrzucasz niepotrzebny balast, zaczynasz dostrzegać zupełnie inne rzeczy w swoim życiu. Stopniowo uwalniasz się od posiadania, widzisz, jak reklamy przekonują Cię, że produkty dają szczęście, choć to nieprawda. Twój umysł staje się przejrzysty, spokojniejszy. Możesz skupić się na tym, co tak naprawdę jest ważne, a nie rozpraszasz się gonitwą po mieście w poszukiwaniu kolejnej niezbędnej koszuli, sitka czy koszyczka.

Nie chodzi jednak o życie ascety w szałasie z gałęzi i w worku jutowym na plecach. To raczej zadawanie sobie pytania o faktyczne potrzeby, sens i wartość tego, czym i kim się otaczamy.

Monika Simińska
Jeśli chcesz w łatwy sposób dotrzeć do artykułów o podobnej tematyce zaznacz interesujące Cię tagi na poniższej liście.
Powrót